Salon

Jasper

tu nie chodzi o to czy ma lepszy, czy nie... to będzie trochę... nie fair, nie uważasz ? podstawianie kobiety, żeby go uwiodła ? Nie... Albo odzyskam ją uczciwie albo wcale.

Bella.

Jasper, ona ci nie wybaczy, zrozum. Strasznie ją skrzywdziłeś i dla niej liczy się teraz tylko Aro. A jeśli zobaczy, ze on jest taki jak o nim mówią odejdzie od niego i wtedy wypłacze się w twoje ramie, rozumiesz? Tu nie chodzi o uczciwość.. On całe życie gra nie fair...

Jasper

Ale ja to nie on :pokręcił stanowczo głową: nie zamierzam grać jego kartą. Jeśli Al wybierze jego - trudno jakoś sobie z tym poradzę. Przecież właśnie na tym polega miłośc - na akceptowaniu wyborów osoby, którą kochamy.

Bella.

:spojrzała na swoje ręce, wiedziała, że Jazz ma rację: Tak. Racja...ale chcesz żeby ona była nieszczęśliwa? :znów na niego spojrzała: Aro jest jaki jest... I dobrze wiesz o co mi chodzi.

Jasper

Nie, nie chcę aby była nieszczęśliwa. Ale taka akcja nie uczyni jej bardziej szczęśliwą. Jeśli Aro jest nadal, taki jaki był, to prędzej czy później ona się o tym dowie. Ale ja nie zamierzam się w to mieszać.

Bella.

To co zamierzasz? Siedzieć tu tak bezczynnie?
:złapała jego ręke: Słuchaj, nie lubię jak ktoś z moich bliskich jest nieszczęśliwy... i chce jakoś pomóc.

Jasper

Jasne, że nie zamierzam siedzieć bezczynnie :uśmiechnął się: I poradzę sobie, naprawdę nie musisz się martwić.

Bella.

Ale ja nie umiem się nie martwic. :puściła jego rękę i westchnęła: Pogadam z Alice, jak tylko wrócę do Volterry. W końcu to moja przyjaciółka, myśle, że chce o tym pogadać. :uśmiechnęła się: No dobra... a teraz powiedz mi po co wyjechałeś i dlaczego? I czy mogę już na ciebie za to krzyczeć.

Jasper

hmm..... uzasadnienia konkretnego brak, więc możesz już sobie ulżyć.

Bella.

No więc! :uniosła palec: Nie mozna tak matole! :skarciła go: Martwiliśmy się o ciebie! A Esme najbardziej. Coś ty sobie myslał, że mozesz tak o na pare lat wyjechać nie dając znaku życia?1 Nie rób tak więcej... :wzięła oddech: No

Jasper

okej,okej. Już będę grzeczny :powiedział pokornym głosem unosząc ręce w obronnym geście: mamo.. :dodał ciszej z łobuzerskim uśmiechem:

Bella.

Jazz. :powiedziała z miną ,,hahaha bardzo śmieszne,,: Po prostu nie rób tak więcej, okey?

Jasper

okej, okej... :powiedział już całkiem poważnie:

Bella.

No. :uśmiechnęła się i przytuliła się do niego: Brakło mi cię tak jakoś... :uśmiechnęła się patrząc do góry, wyszczerzyła do niego zęby:

Jasper

:poczochrał jej włosy: Mnie Ciebie też. :odwzajemnił uśmiech: