Hotel

Michael

Jednak nie miałem zamiaru się poddać. Wiedziałem, że to jedyna szansa.
- A czy on się tobą ostatnio zainteresował? Czy on cię nie rani? - Spytałem, nie chcąc wkładać w to zgryźliwego tonu. Udało się.

Denitri.

:znów przygryzłam wargę: on to robi bo ... bo mnie kocha :słyszałam jak głupio i banalnie to brzmi: nie układa nam się ostatnio ... ale czy jeśli to z Tobą zrobię nie będzie to oznaczać końca naszego związku?

Michael

- Nie wiem... To twój wybór. - Znowu powtórzyłem z uśmiechem, czekając z niecierpliwością aż się zgodzi.

Denitri.

:przekrzywiłam głowę wciąż marszcząc brwi: no to mi pomogłeś :mruknęłam z sarkazmem:

Michael

Zaśmiałem się cicho.
-Pomóc ci w wyborze? Dobra. - Powiedziałem rozbawiony i złożyłem na jej klatce piersiowej pocałunek, schodząc coraz niżej z pocałunkami.

Denitri.

:zaśmiałam się cicho podnosząc na łokciach: przepraszam Cię ... ale chyba naprawdę nie mogę ... nie możemy zostać tylko przyjaciółmi? Patrickowi udowodnimy że jesteś gejem ... i jakoś będziemy mogli razem koegzystować nie raniąc nikogo :przygryzłam wargę. już czułam wyrzuty sumienia i bałam się co by było później: jeśli coś się zdarzy to długo tego nie utrzymamy w sekrecie ... więc no ... sam rozumiesz ... :zmarszczyłam brwi wstając. bałam się że nie pohamuje się: wybacz :wybiegłam z pokoju i z hotelu:

Michael

Westchnąłem. Zrobiło mi się trochę przykro. Wyszedłem z pokoju i odniosłem klucz do recepcji. Wybiegłem szybko z hotelu, kierując się gdzieś przed siebie.

Patrick

Przybiegłem tu z Den na rękach i postawiłem ją od razu w holu śmiejąc się. Wziąłem ją za zdrową ręke i wzięliśmy pokój. Wsiedliśmy do windy. Była z nami jakaś babcia. Patrzyłem rozbawiony na Den.
-Gipsiara. - Puściłem jej oko. - Do twarzy ci z nim

Denitri.

ha ha ha :mruknęłam: to boli, mądralo. :pokazałam mu język: chociaż szkoda że on nie miał większych ... jakichkolwiek obrażeń :mruknęłam do siebie zirytowana. Byłam wyczerpana więc oparłam się plecami o ścianę windy:

Patrick

-Ojj jeszcze je będzie miał. Wierz mi... - Parsknąłem śmiechem, a gdy wysiedliśmy, od razu pokierowaliśmy się do pokoju.
- pewnie jestes, śpiąca, prawda? - Spytałem z uśmiechem zamykając drzwi.

Denitri.

nie Patrick. Nie możesz go ruszyć. Jest od Ciebie silniejszy i bardziej doświadczony. I tak pewnie teraz wróci do swojej narzeczonej. :położyłam się na plecach na łóżku:

Patrick

Położyłem się obok niej.
- Ale ja jestem nowonarodzony... i równie silny co on. - Uśmiechnąłem się. - A niech se wraca... Miej go gdzieś. - Pocałowałem ją krótko. - Nikt nie ma prawa cię tak wykorzystać... Choćby nie wiem kim był.

(Zwalają mnie z kompa xdd To znaczy... Wetnie mnie zapewne na jakiś czas, bo muszę zaczekać aż zasnął,... Ale cb. pewnie nie będzie.. xdd)

Denitri.

mhm ... :mruknęłam i zasnęłam z wyczerpania:

(no ... ja padam na twarz więc idę spać xd see You xd)

Patrick

(Hehe, Ciao.)

Uśmiechnąłem się i rozebrałem ją do bielizny, tak by się nie obudziła i przykryłem ją kołdrą. Również się rozebrałem do bokserek i położyłem się obok niej. Lubiłem gapić się na nią jak śpi. Było to dla mnie milutkie. Uśmiechnąłem się i czekałem do ranka.

Denitri.

:obudził mnie ból w ręce. otworzyłam oczy marszcząc lekko brwi. dopiero po chwili przypomniałam sobie wydarzenia z wczorajszego dnia.: hej .. :mruknęłam do Patricka i podniosłam się na łokciu orientując się że jestem w samej bieliźnie.: nie mogłeś się powstrzymać? :uśmiechnęłam się łobuzersko: