Komnata Belli

Bella.

:wyrywa, się Santiagowi:
i podchodzi do drzwi o co ci chodzi, co?
chciałeś rozwodu dostaniesz, go, a teraz mnie wypuść.

Santiago.

:zakłada ręce na piersi przyglądając się temu. w myślach pojawia mu się wspomnienie nocy z Bellą oraz trójkąta z Bellą i Jane:

Bella.

chcesz, ROZOWDU! mówie dam ci go, ale mnie wypuść i: próbuje otworzyć drzwi:.

Edward Cullen

:rzuca mu rozwścieczone spojrzenie, nie ustępując miejsca w drzwiach. warknął głośno:

Bella.

czego, ty jeszcze odemnie chcesz?

Santiago.

:unosi brwi ale po chwili uśmiecha się złośliwie:

Edward Cullen

:kręci przecząco głową: Mam nadzieję, że jesteś zadowolona. Mam w planach zabicie jego i Jane. Zdziwiłbym się gdybyś nie stanęła w ich obronie. Ale przecież staniesz, prawda? Po tym co pomiedzy wami zaszlo.

Bella.

to, zabij mnie!

Santiago.

:wybucha śmiechem: sory, facet ... ale ty masz chyba jakieś schizy. Bella chciała sie przespać ze mną i chciała tego trójkąta z Jane. nikt jej nie zmuszał. :dodaje w myślach 'wolała to niż Ciebie. nie jest grzeczną Bellusią, Edzia. jest dorosłym wampirem. i to bardzo napalonym':

Edward Cullen

:nie wytrzymuje i rzuca się na niego, rzucając go o ścianę w furii:

Bella.

Edward, uspokój! sie do cho*lery!

Santiago.

:wgryza mu się w bark i łamie parę żeber uderzając go pięścią w brzuch:

Bella.

staje pomiędzy nimi!
uspokójcie się...!!
słyszycie, to jest bez sensu! Edward a ty to już całkiem co ci odbiło?!

Santiago.

:nie zwracając uwagi na Bellę rzuca Edwarda na kolana przed sobą wykręcjąc mu rękę: przeproś, śmieciu.

Bella.

:wyszła z pokoju: