Komnata Santiago.

Santiago.

:Wchodzi i czuje zapach Marcusa. marszczy brwi i zastanawia się czego on od niego chciał:

Jane Volturi

:wchodzi:

Och, witaj ponownie..:podchodzi do niego i całuje go delikatnie:

: w myśli- ale bedzie jazda.. Very Happy

":

Santiago.

:odsuwa się od niej i siada na skraju łóżka przyglądając jej się badawczo:

Jane Volturi

Coś nie tak? :siada obok niego:

Santiago.

:dalej na nią patrzy: o co chodzi, Jane? przecież wiem że lecisz na Aro. więc czego ode mnie oczekujesz?

Jane Volturi

:poddała się:

Skąd niby możesz to wiedzieć?

:wstała i staneła przed nim:

Prawdy, prawdy do cholery.

Santiago.

:uśmiecha się pod nosem: bo to widać. no i ściany mają uszy, Jane. Nie tylko ja i Sulpicja słyszeliśmy waszą rozmowę.

Jane Volturi

Ach tak?
:uśmiechneła się tak jak uśmiecha się człowiek gdy zrobi coś bardzo złego:
Teraz mogę cię legalnie torturować.
:skupiła na nim swój wzrok:

Santiago.

:klnie pod nosem a kiedy czuje falę bólu wytrzymuje go bez krzyku. wygina się tylko na łóżku i zaciska szczęki:

Jane Volturi

:denerwował ją:

Twoje. Popisy. Są. Głupie.

:wycedziłą i odrobinę zwiększyła moc torturowania:

Wystarczy?

Santiago.

:wygiął się bardziej ale dalej nie krzyknął:

Jane Volturi

Zobacz, przegrywasz z mała 12 latką.

:wyteężyła umysł mocniej:

:przerwała:

Miła sesja bólu?

Santiago.

:oddycha ciężko i uśmiecha się podle: z 12 latkom, która przy takiej dawce mocy kwiczałaby jak zarzynane prosię? nie rozśmieszaj mnie. a takie łaskotki jakoś na mnie wrażenia większego nie robią. wolę kobiety dobre w ... innych sprawach niż sado-maso.

Jane Volturi

:uśmiechneła sie gorzko:

Łaskotki? Ja ci za chwile pokażę łaskotki. Dupku.

:torturowała go tak jak nie torturowała jeszcze nikogo w życiu:

Wcale nie jestem zła w łóżku.:wycedziła przez zacisnięte zęby.:

Santiago.

:śmieje się przez zaciśnięte zęby. zaciska ręce w pięści ale dalej nie krzyczy: